Witajcie! Jestem piątek i tak jak obiecałam jestem!Mam wrażenie, że wróciłam z wakacji bardziej zmęczona niż przed wyjazdem, ale cóż przynajmniej miałam najlepsze wakacje w życiu:)
No dobra, to jedziemy z koksem, że tak kolokwialnie powiem;)
Razem z moja szaloną koleżanką z Brazylii, wybrałyśmy się na tygodniowe wakacje na Fiji! Pomysł rzuciła Fabi, ja zajęłam się organizacją, wybrałam kilka wysp, na których miałyśmy się zatrzymać i jakoś tak od pomysłu przeszło do realizacji, oczywiście przed samym wyjazdem byłam lekko spanikowana, że jedziemy do jakiegoś dzikiego kraju, gdzie cywilizacja ledwo dociera, ale ostatecznie, uważam, że spędziłam najlepsze wakacje, w prawdziwie rajskim miejscu!
Lot Sydney –> Nadi całkiem przyjemny, niecałe 4h i z jednego raju wskakujesz do drugiego! No i oczywiście śniadanko na lotnisku musiało być! dodam, że przez nie o mało nie spóźniłyśmy się na samolot! Nadałyśmy bagaż a zapomniałyśmy o odprawie osobistej, czy jak to się tam zwie… ale udało się:p
Fiji to jedna główna i największa wyspa oraz koło 300 mały pięknych wysepek. My zobaczyłyśmy tylko 4 plus jeden bar na środku pacyfiku —> ale o tym kilka postów dalej:p
Pierwszą wyspą była Beachcomber Isalnd! Bardzo mała wysepka z tylko jednym hotelem i nic poza tym, miejsce idealne na imprezowe szaleństwa, w sumie wyspa z tego słynie, taka Ibiza na Pacyfiku, tylko mniejsza jakieś 5x:p
Nie mniej jednak w ciągu dnia można się naprawdę zrelaksować. Odoczywać popijając świeżą wodę kokosową, bądź kolorowe drinki, a wieczorem pójść na świetną imprezę na plaży <3
Ludzie na Fiji są bardzo mili, spokojni, śmieszni i żyją 100x wolniej niż ludzie w Sydney. To chyba było najlepsze, z mojego szybkiego i aktywnego życia w Australii nagle wskoczyłam na wyspę, gdzie z internetem jest kiepsko, zasięgu po prostu nie ma, klimatyzację zastępują wiatraki, mieszkasz w małym domu przy samej plaży i cały dzień spędzasz w oceanie bo woda jest idealna, nie obawiasz się o rekiny, bo nie są tam tak popularne jak w Sydney, no i widoki… podkreślę kolejny raz, zdjęcia nawet 20% nie oddają tego co zobaczyłam… aż nie mogłam nasycić się pięknem tych miejsc!
Pamiętacie jak ciągle podkreślam, że kocham kokosy i wszystko co kokosowe, ale wody kokosowej nie mogę przeżyć? Otóż świeża woda, ze świeżego kokoska prosto z drzewa, wymiata! Taka, nawet nie schłodzona jest pyszna! Niestety dostanie takiego kokoska to też nie taka łatwa sprawa, trzeba poprosić grzecznie pana tubylca, żeby się wspiął i nam takiego zdjął, a potem przygotował do picia, jak widzicie na zdjęciu poniżej szybka, konkretna wymiana, jak nie to po łapie:DAle jakie dziecko szczęśliwe :P
Później takiego pustego kokosa można potraktować jako kieliszek na szampana!
Pyszny kokos!!! <3 nigdy w życiu nie jadłam tak smakowitego! <3
Takie smakowitości:)
A tutaj już obrany kokosik, można wyjadać!
Prawdziwy relax, po prostu hamak, ocean, plaża, zachód słońca, książka, muzyka, nic dodać nic ująć…
Jakby ktoś nie wiedział jak trafić:D hahah na okrągłej wyspie to był znak!
Widok na nasz domek:)
A przed domkiem hamak i palmy <3
Nie uwierzycie, ale zaraz pierwszego dnia, wieczorem przeszła szybka ulewa, i wyszła tęcza! <3 Taki cudowny widoczek!
Na koniec zachód słońca :) <3 jutro więcej zdjęć i może napiszę coś ciekawszego, najgorzej było zebrać się z pierwszym postem, ale stwierdziłam, że zrobię wszystko chronologicznie więc nie powinno być problemu:) Całuski!!!
Kategoria: Food, Travel
![](http://pixel.wp.com/b.gif?host=sileshion.com&blog=67883868&post=4247&subd=sileshion&ref=&feed=1)